Archiwum sierpień 2014


sie 10 2014 Poezja podyktowana potrzebą chwili :D
Komentarze: 0

 Dzień niby ładny

ale jakby chmurny

dzisiaj mamy kaca

a kac jest durny :D

tapta : :
sie 09 2014 Z cyklu mojej niezbyt poważnej "poezji"......
Komentarze: 0

Stukały sie dwa gołąbki

stukały aż miło

jeden zdechł zbyt szybko

i wszystko się skończyło

tapta : :
sie 08 2014 Z innej kategorii albo i nie...;)
Komentarze: 0

Podobno dalej gdzieś istnieje choć nie mam pewności czy kiedykolwiek istniał. Mam tylko tego przesłanki. Mam w pamięci maile, zdjęcia, smsy i telefony. Sporo tego było ale się skończyło zanim cokolwiek się zaczęło.

Hmm... dziwna sytuacja. Łatwo jest idealizować czyjś obraz nigdy tak naprawdę go nie poznając. Bo niby jak można zepsuć obraz wyidealizowanego mężczyzny? Obraz choć niezbyt wyraźny. Pewnie gdy był młodszy wyglądał niczym młody bóg, niczym Tatum, choć podejrzewam że i teraz nic mu nie brakuje. Oj, pewnie ratując świat wygląda nadal jak seksowny superman.

Dlaczego o nim myślę? Może dlatego, że nigdy się do końca nie przekonałam jaki jest naprawdę. Pamiętam, że potrafił dzwonić lekko podpity i prosić żebym wybrała się do niego, w podróż na drugi koniec Polski i bym została jak długo mi się podoba. Pamiętam jak dzwonił do mnie z bardzo dziwnym numerów telefonów. Może to był numer tel satelitarnego? Nie znam się ale jeśli tak to znaczyłoby, że jego wersja była prawdą, że mnie nie okłamywał.

Trudno mówić o prawdzie i o kłamstwie nie znając się nawzajem. Czy kiedykolwiek kogokolwiek można poznać? Przecież sami siebie do końca nie znamy. „ Znamy siebie tylko tyle na ile nas sprawdzono”- jak mawiała moja polonistka (Pewnie nie byłaby zadowolona z mojej składni i ortografii).

Nie narzekam z grubsza na moje życie ale czasem odzywa się moja wybujała wyobraźnia i zastanawiam się co by było gdyby... Gdyby jednak on miał czas, odwagę i ochotę wybrać się w moje rodzinne strony, spotkać się ze mną i pobyć tu parę chwil. Znając siebie z tamtych czasów pewnie nie skończyłoby się to najlepiej. Pewnie szybko skończyłoby się z hukiem. Może i lepiej, że tak się nie stało bo o czym mogłabym teraz rozmyślać...?

Wyobrażam go sobie jako umięśnionego dojrzałego faceta, który potrafi być uparty jak koza ale potrafi czule obsypywać płatkami róż. Potrafi ratować świat ale sam ma poranioną duszę. Kiedyś łudziłam się, że jestem tak wyjątkowa, że to ja i tylko ja potrafiłabym go uleczyć. Ale czy on tego właśnie by potrzebował? Być może myliłam się bo tak naprawdę to ja chciałam czuć się komuś tak bardzo potrzebna...

tapta : :
sie 07 2014 Nie jest to aktualny rozdział ale fragment,...
Komentarze: 0

Stoimy naprzeciwko a niewypowiedziane przyciąganie staje się coraz bardziej oczywiste. Podchodzimy powoli patrzą sobie głęboko w oczy. Coraz bliżej, bliżej. W pewnym momencie wysuwam do przodu rękę. Jest zdziwiony ale robi to samo. Zbliżamy się bardziej i stykamy tylko opuszkami palców. Atmosfera staje się cięższa. W powietrzu widać przeskakujące między nami iskry- jestem w stanie to przysiąc. I już nie umiemy się dłużej powstrzymać albo zwyczajnie nie chcemy. Opuszczamy ręce i podchodzimy jeszcze krok. Stoimy tak blisko, że czuję na skórze jego oddech. Krótki, przyspieszony, pełen żaru oddech drapieżnika szykującego się do starca ze swoim rywalem. Stoimy tak blisko, że stykamy się bluzka o bluzkę, materiał o materiał, mój biust przy jego klatce piersiowej.

-Czy jesteś tego pewna?- pyta z nadzieją w głosie. Ma nadzieję, że nie odmówię, że się nie wycofam. Pyta jakby od tego zależało wszystkie siedem światów i pół Ameryki.

Teraz to go na pewno zaskoczę. Obracam się od niego szybko bez słowa. Słyszę jak z zaskoczenia wciąga szybko powietrze. Przemierzam naście kroków i znów obracam się w jego stronę. Twarz mam poważną, oczy zamknięte. Otwieram oczy i z wielkim uśmiechem wołam do niego:

-Catch me if you can- i przypuszczam szarże w jego stronę.

Stoi kompletnie osłupiały moim zachowaniem lecz widać, że podoba mu się co chce zrobić. Krok przed nim odbijam się mocno od podłoża i wyskakuję na niego tak, że nogami oplatam go w pasie a ON chwyta mnie jedną ręką pod pośladkami a drugą za plecy. Nim zdążył do końca zrozumieć co się dzieje wczepiam się ustami w jego ustami w jego usta i zaczynam całować jak najmocniej potrafię. Pocałunki spadają jeden po drugim, coraz mocniej, intensywniej. Mniej sensualnie, bardziej seksualnie. Trzyma mnie tak mocno w swoich silnych męskich ramionach. Czuję się... bezpieczna? Ta myśl mnie zadziwia. Po tych wszystkich życiowych przebojach jestem zdziwiona, że mogę czuć się bezpieczna w ramionach faceta. Na dodatek takiego, którego nie znam zbyt dobrze i zbyt długo. Który jest tajemniczy, którego mam zamiar dopiero odkryć.

Rękę z pleców przekłada pod pośladki tak, że teraz ujmuje oba. Przyznam, że to bardzo stymulujące. Robi kilka kroków w tył czym mnie trochę rozprasza. Przestaję go całować i patrzymy sobie głęboko w oczy stykając się czołami. Zatrzymuje się mając za plecami wielkie łoże. Nic nie jest wypowiedziane, wpatrujemy się w siebie intensywnie.

-Czy jesteś tego pewna?-zadaje to pytanie po raz wtóry. Nie jest mi potrzebna teraz analiza sytuacji bo nic dobrego by z tego nie wynikło.

-Nie myśl tylko działaj- mówię z niewymuszonym uśmiechem i napieram na niego tak, że zszczepieni lądujemy ze śmiechem na łóżku. Nie chę teraz analizować. Nie chcę teraz myśleć. Chcę tylko odczuwać i przeżywać. Chcę chwili totalnego odprężenia, odmóżdżenia nie zastanawiając się nad resztą. Jakby jutra nie było. I ON idealnie odnajduje się w tej roli. Świetnie całuje, świetnie zna kobiece ciało a jego męskość..uuu...na sam widok przechodzą mnie dreszcze. Gdy całuje delikatnie koli mnie jego bródka co o dziwo jest nawet interesującym doznaniem. No właśnie-jak ON wyczarował, że jesteśmy nadzy. Skupiłam się na czym innym a w tym czasie ON pozbawił mnie i siebie ubrań w trybie natychmiastowym.

Akcja zaczyna zwalniać. Leżymy naprzeciwko siebie znów tak blisko, że czuję jego oddech na swoim policzku. Oddech krótki, urywany, niespokojny. Stykamy się koniuszkami palców i tak jak poprzednio mój biust delikatnie i w rytmie mojego przyspieszonego oddechu ociera się o jego umięśnioną klatę. Jego dzika uroda jest powalająca. I już nie chcę się dłużej powstrzymywać. Nieoczekiwanie wdrapuję się na jego brzuch i siadam na nim okrakiem. Jest zaskoczony ale bynajmniej nie niezadowolony.

-Co ty chcesz zrobić maleńka?- pyta kurtuazyjnie a oczka świecą się mu jak dziecku w sklepie z zabawkami.

-Mniej gadania, więcej działania-rzucam krótko.

Jakby dostał zastrzyk energii. Chwyta mnie za biodra i obraca tak, że już leżę pod nim. Grad pocałunków szybkich, żarliwych, zapierających dech. Zaczynamy się turlać po łóżku. Jesteśmy jak wielkie splątanie rąk, nóg, języków, pocałunków, nagich ciał.

Podkręca się tempo i już nikt nie byłby w stanie nas powstrzymać. Wchodzi we mnie szybko i sprawnie a ja jestem taka gotowa. Jestem od dawna na niego gotowa. Synchronizujemy nasze ciała i oddechy. Pchnięcie za pchnięciem. Pchnięcie za pchnięciem. Prowadzi mnie stromą ścieżką na szczyt góry coraz bliżej nieba. Najpierw delikatny ale stanowczy a pod wpływem wzrostu tempa robi się coraz bardziej dziki i nieprzewidywalny. Nie kontroluję i zaczynam krzyczeć ale dociera do mnie, że nikt nie powinien nas usłyszeć dlatego zaczynam go gryźć, kąsać, żeby stłumić swoje odgłosy. Wirujemy tak pod same chmury i gdy już dotykam słońca nasze ciała się rozluźniają i opadamy lekko z powrotem na łóżko. Jesteśmy fantastycznie zmęczeni ale odprężeni. Leżymy nadal spleceni a nasze oddechy powoli się uspokajają.

-Dziękuję-uśmiecham się do niego leniwie. Jest zdziwiony ale także rozleniwiony ale o dziwo... rozochocony? Matko, jeszcze?

-To ja powinienem podziękować moja piękna pani...

-Cała przyjemność po mojej stronie- uśmiecham się głupkowato.

Powoli zaczyna do mnie docierać rzeczywistość. Patrzę w stronę zegara i krew odpływa mi z twarzy.

-Już tak późno?- wydaję z siebie krzyk a ON jest totalnie oniemiały. Zrzucam go z siebie, wstaję nerwowo i zaczynam szukać swoich ciuchów.

-Co się stało?- słyszę w tle ale nie mam czasu na odpowiedź.

Znajduję sukienkę a gdzie bielizna? Nie mam czasu do stracenia. Narzucam na siebie kieckę, łapię torebkę. Rzut oka do lustra.

ON dalej leży z szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia. Podnosi się na łokciach. Całuję go mocno żeby nie zdążył zadać kolejnego pytania.

-Wrócę. Obiecuję, że niedługo wrócę ale teraz już muszę iść. Niestety muszę..

On posmutniał i widać, że jest totalnie zagubiony ale to już nie jest mój problem bo właśnie zamykam za sobą drzwi. Zamykam je z ciężkim sercem, że zostawiłam go samego. Zostawiłam nawet bez próby wyjaśnienia bo naprawdę chciałabym z nim zostać ale nie mam wyjścia. (Czy ja naprawdę pomyślałam że chciałabym z nim zostać?!)

tapta : :
sie 07 2014 Przywitanie
Komentarze: 0

Witam serdecznie wszystkich którzy mnie znają, tych, którym tylko się tak wydaje i tym którzy takiej przyjemności nie dostąpili.

Chciałabym na tym blogu pokazywać fragmenty mojej wątpliwej twórczości. Mam nadzięję, że choć części z was cokolwiek się spodoba ale w zamian liczę na jedno- twórczą krytykę. Piszcie co chcielibyście, żeby działo sie w moich opowiadaniach, co mogłabym zmienić lub inne tematy na które mogłabym pisać.

Pozdrawiam serdecznie i przecyłam wielkie kisses :*

tapta : :